Farmazony


M. Bacciarelli, Portret
Stanisława Augusta Poniatowskiego,
który ponoć był farmazonem

Farmazony to inaczej głupstwa, bzdury, oszustwa. Wyraz często używany bywa w związku frazeologicznym "opowiadać farmazony". Brzmi nieco ekscentrycznie i takież niezwykłe ma pochodzenie.

"Farmazony" to spolszczona forma francuskiego wyrazu "franc-maçon", czyli wolnomularz. Wyraz trafił do języka polskiego w drugiej połowie XVIII wieku wraz z modą na zapisywanie się do tajnych stowarzyszeń i działanie w organizacjach. U kresu I Rzeczpospolitej farmazonem nazywano masona, ale także liberała, niedowiarka, wolnomyśliciela, jakobina, a potocznie również oszusta i szalbierza. O farmazonach opowiadał m.in. Adam Mickiewicz swoim dzieciom, pisał Henryk Rzewuski w "Pamiątkach Soplicy", wspominała Gabriela Zapolska w "Kaśce Kariatydzie".

Dzisiaj wyraz w liczbie pojedynczej jest praktycznie nieużywany.

Właściwie nie wiadomo, jak to się stało, że w liczbie mnogiej i w związku z czasownikiem stał się synonimem głupot. Czy stało się tak za sprawą niedorzeczności wypowiadanych przez samych masonów, czy też może za sprawą głupstw opowiadanych o masonach? A może frazeologizm zawdzięcza swą popularność częstemu pojawianiu się obu wspomnianych wyżej sytuacji.

Zobacz także