Maciek nad Maćkami - mędrzec w "Panu Tadeuszu" Adama Mickiewicza

Poznasz charakterystykę Maćka nad Maćkami - postaci, która uosabia ducha narodu w epopei.

W żyłach Dobrzyńskich płynie najczystsza szlachecka krew. Wywodzą się z Mazur. Chwile chwały rodzina przeżywała za czasów Jana III Sobieskiego, służąc królowi i ojczyźnie w czasie licznych wojen. Na początku XIX stulecia klan zubożał. Jego członkowie jak chłopi utrzymywali się z pracy rąk. Wszyscy mieli czarne włosy, czarne oczy, wysokie czoła, orle nosy, byli silni i waleczni.

Siedemdziesięciodwuletni Maciej stoi na czele rodu Dobrzyńskich. To dziarski starzec, niskiego wzrostu. Dawny konfederat barski. W młodości sprawnie posługiwał się bronią, karabelą, którą nazywał Rózeczką. Wspierał króla Stanisława Augusta Poniatowskiego do czasu, aż ten przystał do Targowicy. Wówczas Dobrzyński opuścił królewskie stronnictwo. Z tego czasu pochodzi jeden z przydomków Maćka, Kurek na kościele. Imionisko nadano mu zarzucając zmienność w poglądach. Wśród Dobrzyńskich byli jednak i tacy, którzy w tych zmianach dopatrywali się mądrości i szlachetności Macieja. Służył on ojczyźnie, nie możnym. Odporny był na pochwały, które otrzymywał do wielmożnych panów. Polsce służył z pobudek patriotycznych, nie z chęci zysku. Nigdy nie wspierał Moskali. Zasłynął z odwagi. Podczas bitwy o Pragę sam jeden skoczył z wałów, by osłonić Aleksandra Pocieja. Odniósł wówczas 23 rany. Sądzono, że obaj polegli. A oni ranni, wyczerpani wrócili na Litwę. W dowód wdzięczności za uratowanie życia Pociej chciał Maciejowi dać w dożywocie folwark i 1000 złotych rocznie. Ale Dobrzyński nie przyjął tego podarunku. W życiu kierował się honorem, nie chęcią zdobycia majątku. Wrócił do domu i żył z pracy rąk. Trudnił się pszczelarstwem, polował na kuropatwy i zwierzynę.

W 1794 roku Maciej otrzymał nowe przezwisko. Odtąd zwany był także Zabokiem. Dobrzyńscy nazywali go też Królikiem a Litwini Maćkiem nad Maćkami. Mieszkał w starym, rozległym, ale zapuszczonym domu, który nosił wszakże ślady dawnej świetności. Sprzęty żołnierskie służyły jako narzędzia domowe. Dwór usytuowany był na środku wioski. Okalał go przewrócony płot. Na progu skakało mnóstwo królików. Nad drzwiami wisiały rodowe herby. Trudno oprzeć się wrażeniu, że stan domu Macieja jakby odzwierciedlał stan ojczyzny.

Maciej nie był uczony, ale cieszył się największym szacunkiem członków rodziny. Uważano go za pobożnego (dzień zaczynał od modlitwy), mądrego, rozsądnego, znającego dzieje kraju, świadomego prawa, dobrego gospodarza. Niekiedy mawiano nawet, że cechuje go znajomość rzeczy nadprzyrodzonych i posiada dar proroczy. Potrafił np. przepowiedzieć pogodę. We wszelkich sprawach, czy to politycznych, czy gospodarskich pytano Macieja o radę. Starzec nie szukał takiej popularności, wręcz przeciwnie niechętnie udzielał rad. Był oszczędny w słowach.

W czasie rady zwołanej przez Gerwazego Maciej zachowuje rozsądek. Zadaje kilka trafnych pytań, których celem jest ustalenie faktów, oddzielenie ich od emocji i oczekiwań szlachty.

Maciek jako jedyny rozpoznaje w Księdzu Robaku Jacka Soplicę. Przestrzega szlachtę przed lekceważeniem bernardyna. Jednocześnie zwraca uwagę na pewną nieszczerość, pokrętność Księdza.

„Jeśli od niego wyszła ta cała nowina,
To kto wie, w jakim celu: bo to bies księżyna!” – mówi.

Jest to jedyna w całej epopei wypowiedź podważająca wiarygodność Robaka. Stary Maciek wykazuje się niezwykłą spostrzegawczością. Potrafi zachować dystans do spraw i jasno ocenić sytuację. Decyzję szlachty o zajeździe kwituje słowem „głupi”. Jednak jedzie z pomocą, kiedy dowiaduje się, że Dobrzyńscy zostali pojmani przez Moskali. Nie chowa urazy za to, że jego rady zostały zlekceważone. Mężnie walczy w czasie bitwy.

O odwadze i bohaterstwie Maćka podczas powstania kościuszkowskiego słyszał nawet generał Dąbrowski. Zagaduje więc przywódcę szlachty zaściankowej spóźnionego na ucztę zaręczynową, by zjednać go sobie. Starzec jednak nie wita wojska tak entuzjastycznie, jak inni, chociaż wielu jego krewnych po nieudanym zajeździe dołączyło do Legionów Dąbrowskiego. Generał nie kryje swojego rozczarowania taką postawą, a nawet czyni Dobrzyńskiemu wyrzuty z tego powodu. Odpowiedź Macieja jest spokojna. Napoleon jest wielkim wodzem, ale nie jest Polakiem. Polacy powinni liczyć na siebie, a nie na obcych, bo „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”. Mimo że w armii służą Polacy, nie jest to polskie wojsko. Szarże w nim niemieckie, francuskie. Dalej Maciej mówi o żołnierzach:

„Sam widziałem: kobiety w wioskach napastują,
Przechodniów odzierają, kościoły rabują!
Cesarz idzie do Moskwy! daleka to droga,
Jeśli Cesarz Jegomość wybrał się bez Boga!”

To jedyny w epopei fragment mówiący o okropieństwach wojny i de facto zapowiadający klęskę Napoleona. Znamienne, że Mickiewicz pisząc „Pana Tadeusza” 20 lat po wyprawie, włożył te słowa w usta starego Macieja.

Maciek nad Maćkami jest postacią pełną dostojeństwa, powagi, mądrości, honoru. Jedyną niekontrowersyjną na kartach epopei, jedyną, której Mickiewicz oszczędził śmieszności. To zadziwiające w utworze romantycznym, że doceniony został człowiek stary. To Maciej uosabia ducha narodu: pracowitość, skromność, bohaterstwo, bezinteresowny patriotyzm, poświęcenie, rozsądek, siłę. Symboliczne jest to, że Maciej szybko opuszcza ucztę. I kiedy Podkomorzy z Zosią, a za nimi pozostali goście zaczynają tańczyć poloneza, Dobrzyński jest już poza Soplicowem. Nie uczestniczy w tym swoistym pożegnaniu starego świata, za którym może można tęsknić, ale do którego nie warto wracać.

plik audio mp3
Aby pobrać plik PDF przepisz podany kod demo w poniższe pole
plik audio mp3
Aby pobrać plik MP3 przepisz podany kod demo w poniższe pole