Król Staś mecenasem kultury


J. Ch. Lampi,
St. August Poniatowski z maską

Król Stanisław August Poniatowski w związku z brakiem sukcesów politycznych, militarnych i gospodarczych kraju, a mówiąc wprost w związku z całkowitą klęską na tych polach, uchodzi niekiedy za wybitnego mecenasa kultury i sztuki. Naprawdę nie wiadomo dlaczego, bowiem w porównaniu z innymi władcami Polski, dokonania kochanka carycy Katarzyny II i w tych dziedzinach są raczej mierne. Znawca oświecenia Karol Zbyszewski w książce "Niemcewicz od przodu i tyłu" tak charakteryzował króla Stasia:

"O każdej kwestii Stanisław August mówił jak wyrocznia, choć od 25 lat żadnej książki nie przeczytał; robiono dlań tylko z nowych dzieł króciutkie wyciągi, które mu ustnie streszczano. Nie przeszkadzało mu to skromnie stwierdzać:
- Od Ludwika XIV-go różnię się jedynie większym zamiłowaniem do lektury!

Zaufany w swój dobry gust tyranizował artystów. Bacciarellemu kazał malować wszędzie oczy podobne do swoich - wyłupiastych. Bacciarelli był posłuszny, ale po śmierci Stanisława, mimo starości, zaczął malować znacznie lepiej. Stanisław August lubił przychodzić do jego pracowni gdy szkicował piękne damy, skontrolować czy prawidłowo trzyma pędzel. Rozgarnięty Bacciarelli zaraz się ulatniał, a król kontynuował seans z modelką.

Muzyków zawsze chwalił lub ganił choć po dźwięku nie odróżniał bębna od organów. Rozmiłowany w budownictwie rysował plany, dawał wskazówki architektom; gdyby go słuchali, nigdy cegła na cegłę by nie trafiła. Wydał dziesiątki milionów i w rezultacie dziesięciokrotnie przerabiany pałac Ujazdowski obrócono na koszary, a Zamek pozostał szpetną stodołą. Tylko liczne kochanki ocaliły Katedrę; marzył, żeby ją rozwalić, sklecić coś innego na jej miejscu. Jakby mało pustych placów było wtedy w stolicy! Szczęściem kobiety pochłonęły pieniądze przeznaczone na wandalizm. Maleńkie Łazienki to ostatecznie jedyny owoc tych olbrzymich sum, za które przeciętny cieśla potrafiłby upiększyć całą Warszawę i jeszcze ufundować piramidę dla Pragi.

Powierzchowny we wszystkim Stanisław August nawet nie zdołał zgłębić zasad whista, acz ta gra była mniej skomplikowana od dzisiejszego durnia. Siadał do stolika, łapał bezmyślnie kartami, przebijał asa atutowego dwójką i zgarniał lewę. Partnerzy dworsko milczeli, protestowali dopiero gdy chciał zgarnąć również ich pieniądze.

Stanisław August władał biegle sześciu językami, tyle z tego było pożytku, że każde głupstwo mógł powtórzyć na sześć odmiennych sposobów.

Podobnież jak o swym rozumie było doskonałego mniemania o swym cielsku. Widząc gdzieś swój portret zbyt podobny, czyli szkaradny, wypraszał go zaraz od właściciela i niszczył. Miał szczęście, że nie znano fotografii - nie nadążyłby w destrukcji.

Za duża głowa, długi kadłub, wystające siedzenie, króciutkie nogi - Stanisław August człapał z namaszczeniem, wypinał brzuch, leniwy w gestach, uśmiech i łzy na zawołanie. W mowie wykwintny, maniery wytworne - czasem ugościł lokaja kopniakiem, prasnął w gębę, zwymyślał po dorożkarsku, ale czynił to tylko gdy był w złym humorze i żaden cudzoziemiec nie widział.

Służba nie narzekała, bo kolejka rzadko przypadała - dwór liczył przecie 275 osób płatnych i drugie tyle honorowo funkcjonujących, tj. takich, co o wiele lepiej zarabiali, bo otrzymywali prezenty i kradli. Przepracowanie zatem nie groziło.

Jak przystało na mecenasa literatury król wyznaczył kucharzowi Tremo najwyższą pensję - 800 zł.; ukochany, podziwiany szambelan Trembecki pobierał 720 zł.; dobra baranina wyprzedziła świetne wiersze. Sekretarze załatwiali tylko sprawy państwowe więc mieli po 600 zł."

Zobacz także