Pal to sześć


Przypalanie ogniem

Korzenie tego frazeologizmu sięgają czasów inkwizycji, kiedy to podejrzanych o ciężkie zbrodnie torturowano podczas przesłuchań.

Śledczy zobowiązani byli stosować się do szczegółowych instrukcji i określonych procedur. I tak jedna sesja tortur mogła trwać nie dłużej niż pół godziny, a liczba wszystkich sesji nie mogła być większa niż sześć. Jedną z bardziej drastycznych metod wydobywania zeznań było przypalanie ogniem. Jeśli delikwent lub delikwentka przeżyli pięć tur przesłuchania, po szóstej sąd rezygnował z oskarżenia i puszczał ich wolno.

Pozostałością po tych czasach jest zwrot "pal go sześć" używany, gdy chcemy powiedzieć, że rezygnujemy z czegoś, bez żalu godzimy się z utratą czegoś lub kogoś.

Liczba osób, które uniknęły śmierci, gdyż przetrzymały sześć tur tortur nie była zbyt duża. Zdarzało się jednak, ze na wolność wychodziły osoby, które popełniły zarzucane im czyny. Takie przypadki leżą u źródeł wyrażenia "szóstka oszustka".

Zobacz także