Jak Celina Mickiewiczowa Andrzeja Towiańskiego z więzienia uwolniła

foto

Walenty Wańkowicz, Portret Andrzeja Towiańskiego

11 lipca 1848 roku francuska policja aresztowała pod zarzutem udziału w zamieszkach Andrzeja Towiańskiego, charyzmatycznego przywódcę sekty towiańczynków.

W początkach lat czterdziestych XIX stulecia zagorzali zwolennicy Towiańskiego, do których zaliczali się, m.in.: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Seweryn Goszczyński, toczyli pełne egzaltacji dyskusje, czy Towiański, zwany przez nich "Mistrzem" jest Duchem Świętym, Chrystusem, czy kolejnym wcieleniem Słowa i przygotowywali świat na duchową rewolucję. W roku 1848 zapał wielu z nich znacznie osłabł, niemniej podjęli starania, których celem było uwolnienie przywódcy. 17 lipca Adam Mickiewicz poprosił o audiencję u generała Cavaignaca, pogromcy czerwcowego powstania, ale ten ponoć nie chciał słyszeć o uwolnieniu Towiańskiego. Na początku sierpnia Towiański nadal siedział i co gorsza groziła mu deportacja. I wtedy to Celina Mickiewiczowa, którą mistrz miał, kilka lat wcześniej, uzdrowić z choroby psychicznej i która uważała go za swojego niebiańskiego "oblubieńca", zniecierpliwiona mizernymi rezultatami zabiegów męża, wtargnęła do gabinetu Cavaignaca wrzeszcząc tak dziko i przeraźliwie, że okrutny dyktator ponoć zatkał sobie uszy. Po czym podyktowała list uwalniający mistrza. Dyktator złożył swój zamaszysty podpis i żeby samemu uwolnić się od rozdartej damy przeprosił, że więzień wyjdzie dopiero za kilka dni (ta francuska biurokracja). We wrześniu Towiański wolność odzyskał.

Więcej na ten temat znajdziesz w książce książce György Spiró "Mesjasze", a o romantycznych ideach przeczytasz tutaj »

Zobacz także