Stanisław Wyspiański odmawiał podpisywania


Stanisław Wyspiański, Autoportret

Przeciętni i mierni twórcy korzystają z każdej nadarzającej się okazji, by promować siebie i swoją twórczość i na ogół nie mają większych problemów ze złożeniem podpisu pod petycją, listem czy odezwą, nawet wówczas kiedy te bywają fatalnie zredagowane. Najwybitniejsi jednak bywają bardziej powściągliwi. Do tych ostatnich należał Stanisław Wyspiański.

W przededniu rewolucji 1905 roku Józef Piłsudski, wówczas przywódca Organizacji Bojowej PPS, zbierał podpisy pod odezwą "Na broń". Miała ona przekonać Polaków o celowości walki zbrojnej i uświadomić im sens złożenia życia na ołtarzu ojczyzny. Przekonanie ludzi, by zgodzili ryzykować życie dla mglistych celów nigdy nie jest sprawą prostą i Piłsudskiemu też szło opornie. Wymyślił więc sobie, że będzie łatwiej, jeśli do walki zachęcą Polaków ludzie ze świata kultury i sztuki uważani za autorytety. Na krótkiej liście znalazł się między innymi Stanisław Wyspiański. Wybitnego poetę, dramaturga i artystę malarza do podpisania odezwy zachęcał Stefan Zeromski wydelegowany przez Piłsudskiego do tego celu. Relacjonował on potem, że Wyspiański dowiedziawszy się w czym rzecz, najpierw nerwowo chodził po pokoju. Potem napisał rezygnację ze stanowiska wykładowcy w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, uznał bowiem, że jako "rewolucjonista" nie powinien pobierać pensji z uczelni finansowanej przez zaborcę. Stanowczo jednak odmówił podpisania podsuwanej mu przez Zeromskiego odezwy. Pytany o przyczynę ociągania się, wyjaśnił, że napisał już przecież hymn "Veni Creator", w którym wsparł ideę walki.

Stanisław Wyspiański zaproponował także Zeromskiemu, że przeznaczy na rzecz organizacji Piłsudskiego zyski ze sprzedaży swej litografii przedstawiającej Matkę Boską Częstochowską. Pomysł, by spiskowcy o lewicowych i antyklerykalnych poglądach przemycali i sprzedawali dewocjonalia wydał im się jednak szokujący.

Zobacz także