Zwidy Stanisława Wyspiańskiego


St. Wyspiański, Autoportret

Jeśli sądzicie, że pojawiające się w "Weselu" zjawy są jedynie objawem nadzwyczajnej imaginacji literackiej dramatopisarza, jesteście w błędzie. Adam Grzymała-Siedlecki, znajomy artysty, w eseju "Wyspiański z bliska" twierdził, że autor "Wesela" odznaczał się "naturą halucynacyjną".

W jednym z listów do Lucjana Rydla, pierwowzoru Pana Młodego, dzielił się wrażeniami ze zwiedzania muzeum. Wyspiański zwierzał się przyjacielowi, że jeśli któreś z wielkich dzieł porusza go w wyjątkowy sposób, to w pewnej chwili odnosi wrażenie, że namalowane postaci schodzą z obrazu i mówią do niego, jakby były prawdziwymi ludźmi.

Do historii przeszła też pewna anegdota dotycząca artysty. Otóż pewnego dnia zwrócił się do niego z prośbą o opinię dotyczącą swojego dramatu Antoni Wysocki, piszący pod pseudonimem "Godziemba". Wyspiański w skupieniu wysłuchał utworu czytanego mu przez autora, po czym przez dłuższą chwilę milczał. Kiedy Wysocki nalegał na jakieś uwagi, Wyspiański zapytał go spokojnie:
- No dobrze, ale po co właściwie to wszystko napisałeś, po co umieściłeś tam rusałki, nimfy i inne tego typu istoty?
"Godziemba" tłumaczył, że chciał uczynić akcję bardziej poetyczną.
- Ale czy ty wierzysz w swoje rusałki i nimfy? - dopytywał Wyspiański.
- Naturalnie, że nie wierzę - miał odpowiedzieć Godziemba.
- Jeżeli w nie nie wierzysz, to po co o nich piszesz?
- A ty wierzysz w swoje nimfy? - kontratakował zirytowany "Godziemba"
- Naturalnie, że wierzę - powiedział spokojnie Wyspiański.

A czy Wy wierzycie, że roztańczoną weselną chatę w podkrakowskiej wsi nawiedził ożywiony chochoł?

Zobacz także