Juliusza Słowackiego dzień zwyczajny w Szwajcarii


     Juliusz Słowacki, stalodruk

Z końcem 1832 roku Juliusz Słowacki opuścił Paryż i udał się do Szwajcarii. Zamieszkał w otoczonym ogrodem pensjonacie pani Pattey na przedmieściach Genewy, gdzie wiódł pełne goryczy życie emigranta. Dzięki listom które pisywał do matki, Salomei Becu, możemy odtworzyć dzień wieszcza.

Słowacki wstawał skoro świt, by na śniadaniu zaprezentować się gościom pensjonatu nienagannie. Podawano je o godzinie dziewiątej. Jadał jajka gotowane na miękko, zimne mięsa i  pieczywo. Pijał herbatę, a po śniadaniu także filiżankę kawy.

Następnie udawał się na spacer do miasta. Tam chętnie odwiedzał „salon lektury”, a także składał wizyty znajomym. Kiedy rezygnował z takiej wycieczki, spędzał czas w towarzystwie córki pani Pattey, Eglantyny, która zabawiała gościa rozmową, wspólnym muzykowaniem, spacerami po ogrodzie.

Około godziny szesnastej mieszkańcy pensjonatu zbierali się na obiedzie. Wieczorem przy kominku rozmawiano i pito herbatę. Juliusz wszakże chętnie uczestniczył w rozrywkach poza pensjonatem. Bywał w kasynach, na wieczorkach i balach. Jedną z takich imprez opisywał w liście do matki  (10 lutego 1833) : „Bawiłem towarzystwo, jak mogłem - nauczyłem mazura. (...) Potem ustawiłem wszystkie (panny) do angleza i znów im różne nasze figle pokazywałem. Kręciłem wszystkich w długiego gęsiora i tak się rozhasałem, żem im wszystkie tańce pokazywał, aż do kozaka?”

Podziw budzi, że mając tak wypełniony dzień, poeta znalazł czas, by napisać kilka wybitnych utworów, m.in.: powieść „Lambro”, poemat „Godzina myśli”, dramaty „Kordian” i „Balladyna”.

Zobacz także